Jestem poznanianką, mamą trzech córek, współlokatorką psa i dwóch i pół kota (drugie pół mieszka czasem u sąsiadki) i wielbicielką makaronu z sosem pomidorowym.
Kiedy byłam całkiem mała ojciec zabierał mnie do lasu, pokazywał mrówki, kijanki, opowiadał o grzybach i zwierzętach. Mama, kiedy byłam chora, zatrzymywała mnie w łóżku przynosząc kokony motyli i chrząszcze do obserwowania. Później, kiedy byłam już trochę starsza, zdobywała dla mnie w antykwariatach cudowne, stare książki przyrodnicze.
Dorosłam i zaczęłam pracować w agencjach reklamowych – żeby odpocząć fotografowałam: rośliny, małe żyjątka, wzory ma liściach, skrzydłach, wodzie. I któregoś dnia nie chciałam już wracać do biura. Postanowiłam znaleźć sobie inne zajęcie: zaczęłam ilustrować książki dla dzieci. Tak się złożyło, że wiele z nich, to książki przyrodnicze. Mam wielkie szczęście: mieszkam w domu z ogrodem, gdzie mogę szkolną linijką mierzyć dzienny przyrost roślin, a każde spojrzenie w trawę jest jak odkrywanie nowych światów. Wszystko co zobaczę i poznam mogę przekazać dalej małym ludziom, ciekawym świata i wszystkiego co go zamieszkuje.